Zastanawialiście się kiedyś za co kochacie książkową grozę?
Dotarcie do odbiorcy przez to konkretne medium jest moim zdaniem zdecydowanie trudniejsze a sam czytelnik mniej wybacza błędy. Jesteśmy tutaj bowiem pozostawieni z historią sam na sam – nie dostaniemy efektów specjalnych czy podnoszących ciśnienie jumpscarów. O kreację i wygląd postaci nie zadba makijażysta a muzyka nie będzie uderzać z każdej strony przez olbrzymie głośniki, potęgując uczucie “osaczenia” na ciemnej sali kinowej. Jesteśmy tylko my i słowo stworzone przez artystę który musi sprawić, że to co powstanie w głowach tysięcy różnych czytelników zagwarantuje im to samo uczucie – strach.
Grozę tworzoną przez Tomasza Sablika cenię sobie przede wszystkim za to, że jego historie rozwijają się powoli, są nieszablonowe a czytelnik nie dostaje nic na tacy. Jest to wspaniała przeprawa przez jego zwykle obszerne książki, która zostaje wynagrodzona nam w postaci upragnionego przez nas… strachu i dyskomfortu. Tych uczuć właśnie pożądają wszyscy wielbiciele ciemnej strony literatury, czyż nie?
Gdy dostałam w swoje ręce książkę “Mój Dom,” rzuciłam wszystko co aktualnie czytałam i usiadłam tylko do niej. Z piórem autora znam się już jakiś czas i wiedziałam, że się nie zawiodę. Zarówno jego “Przypadłość” oraz “Winda” to jedne z moich największych książkowych miłości, które do tej pory polecam wszystkim znajomym, którzy od literatury chcą czegoś “więcej.” Nowa historia Tomka to połączenie czegoś “nowego” i “świeżego,” utrzymana wciąż jednak w klimatach, które już znamy i za które autora uwielbiamy.
“Mój Dom” to w moim odczuciu groza, która w fenomenalny sposób posiłkuje się elementami fantastyki w najlepszym możliwym wydaniu. Autor w swojej historii kładzie szczególny nacisk na wątki związane z mrocznymi kultami religijnymi i magią, która początkowo “niewinna” przybiera najbardziej krwawą i przerażającą postać. Jeżeli chodzi o moje gusta oba motywy wpasowały się idealnie. Tajemnicze, bałwochwalcze rytuały, czarna magia i to, co możemy dostać w zamian za cząstkę swojej duszy. Z drugiej strony nieudolna walka ze strony, powiedzmy “nieco jaśniejszej,” chrześcijańskiej strony, która przeciw nieczystym siłom niewiele może zdziałać. Brzmi to dobrze, nie sądzicie?
Groza Tomka Sablika nie może jednak obyć się bez tragicznego bohatera w centrum wydarzeń, na które nie ma wpływu. Edward to postać, której losy czytelnik może poznać… od końca. Zastajemy bowiem dorosłego już mężczyznę, zamkniętego w domu z dzieciństwa z kimś, kogo przetrzymuje w nim siłą. Miejsce, które powinno kojarzyć się z dobrymi wspomnieniami, zdaje się być teraz jego więzieniem obok którego nie wschodzi słońce. Edward ma jednak swój cel, który musi wykonać w tym miejscu – rozkopać żywy zdawałoby się organizm w którym obecnie przebywa i doszukać się czegoś, co pomoże w końcu odmienić los.
Czy możemy zaufać Edwardowi w jego opisach wydarzeń czy wszystko jest kolejną iluzją? Dzięki prowadzonemu dziennikowi, w którym bohater opisuje swoje dzieciństwo możemy go poznać i wyrobić sobie na jego temat zdanie. Jak w większości polskiej grozy jego młodość była często walką o przetrwanie w świecie w którym trzeba szybko dorosnąć. To co odróżnia go jednak od innych bohaterów z nurtu naszego rodzimego horroru to jego radzenie sobie ze skrajnymi sytuacjami. Edward moim zdaniem często zdaje się “przemykać” przez życie, sytuacje z którymi młodzież nie radzi sobie latami rozwiązują się praktycznie same a on sam wydaje się często nieco “bierny.” Czy czuwa nad nim anioł stróż? A może to wyparcie traumatycznych przeżyć z dzieciństwa przyczyniło się do niektórych jego zachowań? Rozwiązanie zagadki na pewno was nie rozczaruje.
Zakończenie nowej książki Tomka przyczyniło się do powstania w mojej głowie wielkiego znaku zapytania. Czy życie to tak naprawdę jakaś przerażająca iluzja, zaplanowana wbrew naszej woli? Co jest prawdziwe a co jedynie magiczną sztuczką? Na co mamy realny wpływ a co jest jedynie chorą zabawą lalkarza, pociągającego za sznurki? “Mój Dom” to groza, która finalnie może sprowadzić na Was te same pytania bez odpowiedzi.