Klaun w polu kukurydzy – krwawa uczta dla fanów slasherów i nostalgii VHS
Czy da się jeszcze dziś napisać horror o morderczym klaunie, który dorówna legendzie Stephena Kinga? Adam Cesare udowadnia, że tak. Klaun w polu kukurydzy to brutalny, mroczny, ale zaskakująco świeży slasher, który przywraca ducha lat 80., jednocześnie nadając mu współczesny twist. To książka, którą można określić jako Halloween nowego pokolenia – pełna krwi, akcji i czarnego humoru, bez moralizatorstwa i zbędnych metafor.
Slasher pełną gębą
Na pierwszy rzut oka tytuł brzmi jak pastisz VHS‑owego koszmarka – ale Klaun w polu kukurydzy to o wiele więcej niż tania rozrywka. Cesare umiejętnie łączy gatunkowe schematy z komentarzem społecznym, przedstawiając pogrążone w kryzysie amerykańskie miasteczko Kettle Springs. Po zamknięciu lokalnej fabryki syropu kukurydzianego, społeczność dzieli się na dwa obozy: starszych, którzy kochają swoje miasteczko mocno niczym Polak ziemniaki i chcą uczynić je „ponownie wielkim,” oraz młodzież, która ucieka w YouTube i głupawe pranki, nagrywając każdy krok swoimi smartfonami.
Do czasu, aż pojawia się Frendo – dawny klaun‑maskotka miasta, który teraz przywdziewa maskę psychopaty. I zaczyna rzeź, która miała być „oczyszczeniem” miasta z… z czegoś, co jego zdaniem truje to miejsce swoją niemoralnością. To właśnie wtedy książka zmienia tempo i z klasycznej teen dramy wchodzi w tryb pełnego horroru.
Nostalgia VHS i tempo XXI wieku
Dla fanów Piątku trzynastego czy Koszmaru z ulicy Wiązów, Klaun w polu kukurydzy będzie jak powrót do czasów wypożyczalni kaset. Cesare czerpie garściami z klasyki, ale nie zapomina, że pisze dla dzisiejszej młodzieży. Są więc prankujące dzieciaki, smartfony, lokalne YouTube’owe gwiazdy i brutalność na poziomie, który może zaskoczyć nawet dorosłego czytelnika. Niech was nie zwiedzie metka „YA” – tu lecą głowy, wybuchają czaszki, a krew leje się hektolitrami.
Ale za tą brutalnością kryją się też dobrze napisane postacie. Quinn Maybrook, nowa dziewczyna w mieście, jest doskonałą Final Girl – silna, z charakterem, ale pozbawiona klisz typowej bohaterki. Jej relacja z ojcem, Rustem i Cole’em jest autentyczna, a ich walka o przetrwanie w kukurydzianym piekle – emocjonująca i pełna napięcia.
Kukurydza, klaun i krwawa satyra społeczna
W tle tej szalonej jatki rozgrywa się opowieść o konflikcie pokoleń. Cesare nie sili się na subtelności – jego przekaz to brutalna satyra na strach przed zmianą, sentymentalizm starszego pokolenia i toksyczną tęsknotę za „dawnymi dobrymi czasami”. „Make Kettle Springs great again” to hasło, które w świecie Klauna w polu kukurydzy nabiera dosłownego, morderczego znaczenia.
I chociaż niektóre motywacje mogą się wydawać naciągane, trzeba pamiętać, że to slasher – nie dramat psychologiczny. Logika często ustępuje miejsca efektownym scenom śmierci, ale to właśnie sprawia, że książka wciąga, jednocześnie nie wymagając większego skupienia.
Frendo – przyszła ikona horroru?
Z każdą stroną staje się jasne, że Frendo – klaun z kapeluszem – ma potencjał na kultowego potwora. Choć nie jest postacią nadprzyrodzoną jak Pennywise, jego obecność przeraża, a kolejne sceny z nim w roli głównej to choreograficzne perełki slashera.
Podsumowanie: YA horror, który bawi, straszy i nie udaje, że jest czymś więcej
Klaun w polu kukurydzy to książka, której brakuje na dzisiejszym rynku – YA horror bez moralizatorstwa, z krwawą satysfakcją i lekką dawką komentarza społecznego. Nie każdemu spodoba się jego prostota i brutalność, ale jeśli tęsknisz za slasherami, które bawiły bez udawania „wielkiej literatury” – ta książka jest dla ciebie.
/Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem AKURAT.