„Pragnienie” – Marina Yuszczuk

„Pragnienie” – książka pełna cieni i światła

Są takie książki, które nie tyle się czyta, co zanurza się w nie całym sobą. „Pragnienie” Mariny Yuszczuk należy dokładnie do tego rodzaju opowieści. Od pierwszych stron wciąga jak ciemna woda — powoli, nieuchronnie, z dziwną miękkością, której trudno się oprzeć. To powieść składająca się z dwóch głosów, dwóch czasów i dwóch kobiet, między którymi biegnie cienka nić niewyjaśnionej tęsknoty.

Dwie opowieści, które szukają siebie nawzajem w cieniu

Pierwsza część książki zabiera nas do brudnego, XIX-wiecznego Buenos Aires, gdzie życie i śmierć splatają się ze sobą tak ciasno, że są prawie nierozróżnialnie. To świat pełen wilgoci, chorób i nieustającego szumu miasta, w którym pewna nieśmiertelna istota próbuje przetrwać, kierując się tylko głodem i instynktem. Yuszczuk pozwala tej postaci mówić szczerze, bez upiększeń. Jej wampiryczność nie ma w sobie nic z romantycznych uniesień — jest raczej pierwotnym odruchem, surową formą życia, które nie chce wygasnąć.

W tych opisach czuć oddech literatury gotyckiej, ale pozbawionej typowej dla siebie otoczki czarnego romantyzmu czy też pewnego rodzaju „wyrafinowania.” To gotyk zanurzony w błocie, mięsie i ciemności, pełen napięcia, które tli się pod powierzchnią każdego akapitu.

Druga część przenosi nas do współczesności, gdzie poznajemy kobietę opiekującą się umierającą matką. Jej świat jest cichy, przepełniony zmęczeniem, niepokojem, intymnym lękiem. W jej zapiskach pobrzmiewa głód zupełnie innego rodzaju — głód sensu, wolności, odpowiedzi. Jej Buenos Aires nie jest już miastem potworów, a jednak coś w nim szepcze między ulicami, jakby przeszłość nadal chciała dojść do głosu.

Miasto, które pamięta

Jednym z najpiękniejszych elementów powieści jest właśnie Buenos Aires. Widziane oczami dwóch tak różnych kobiet, staje się czymś więcej niż tłem. Jest jak żywy organizm, pulsujący historią, bólem, pragnieniem i pamięcią. To miasto, które zmienia się na naszych oczach, ale nigdy nie zapomina tego, co zostało w nim zakopane — w ziemi, w ciałach, w duchach, które nie chcą odejść.

Gotyk, który szepcze kobiecym głosem

Choć „Pragnienie” można nazwać książką zawierającą elementy gotyckie, to jest w niej przede wszystkim coś bardzo kobiecego i feministycznego. W obu historiach pobrzmiewa temat samotności, żałoby, pragnienia bliskości i lęku przed tym, co nieuchronne. Bohaterki są jak dwa lustra odbijające sobie nawzajem tę samą, trudną prawdę: że życie bywa głodem, który nigdy do końca nie znika. A czasem potworem, którego trzeba oswoić.

Spotkanie obu kobiet — nieuchronne, choć długo odwlekane — ma w sobie coś z przeznaczenia. Daje poczucie domknięcia, choć wcale nie tłumaczy wszystkiego. Yuszczuk zostawia nas z uczuciem lekkiego drżenia, jakby sama historia szeptała: „to jeszcze nie koniec”.

Czy to książka dla każdego?

Nie. I chyba w tym tkwi jej urok. „Pragnienie” nie zabiega o sympatię czytelnika, nie prowadzi za rękę, nie próbuje się podobać. Jest mroczne, czasem szorstkie, czasem zaskakująco delikatne. Miejscami powolne, miejscami brutalnie intensywne i naturalistyczne. Jak życie — i jak śmierć.

Ale jeśli lubisz literaturę, która nie boi się wchodzić w ciemniejsze, bardziej intymne zakamarki, jeśli pociąga cię połączenie kobiecego doświadczenia z mitem, cielesnością i melancholią — ta książka zostanie z tobą na długo.

Podsumowanie

„Pragnienie” to opowieść pełna cienia, wilgoci i szeptów, które nie cichną nawet po zamknięciu ostatniej strony. To mrok, który pulsuje emocjami. Powieść o samotności i pragnieniu, o mieście, które żyje własnym rytmem i o kobietach, które — choć tak od siebie odległe — noszą w sobie podobne rany.

Długo nie zapomnę atmosfery tej historii.


Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem ECHA.