„Bezmiłość” – Marek Zychla

Przewracam stronę za stroną “Bezmiłości,” wczytuję się uważnie w każde słowo. Do niektórych rozdziałów muszę wrócić aby pewne “fakty” zrozumieć lub połączyć, bo multum danych przytłacza. Chaos, istny chaos na papierze i w mojej głowie – nie potrafię do końca zrozumieć tego, co się dzieje. Mam traktować tę historię jako sci-fi? Jako wielką tłustą metaforę ludzkich przeżyć? Nie wiem… Chaos zaczyna mnie coraz bardziej wchłaniać, czuję się zagubiona pośród przytłaczających emocji, irracjonalizmu i słów, które chyba nie figurują w żadnym słowniku. W końcu jednak, przy zagłębieniu się w “Część drugą” otwierają mi się szerzej powieki – w końcu ze zrozumieniem. Zrozumieniem tego, że demona o którym pisze autor nie da się przedstawić inaczej, niż za pomocą chaosu – bo tym właśnie jest. Okrutnym, cichym prześladowcą. Niszczącym nie tylko tego, kto mu bezpośrednio podlega, lecz również jego bliskich. Zabierającym powoli ich życie, marzenia, codzienną rutynę i osobowość. To demon, który nigdy się nie znudzi a ofiara musi podporządkować mu całe swoje istnienie.

Ja natomiast, czuję się jeszcze bardziej przytłoczona i rozbita bo już dobrze rozumiem, czym jest “Bezmiłość.”

🦇 Słuchajcie, nie będę pisać w tej opinii o fabule ale jeżeli sięgniecie po tę historię, do czego gorąco was skłaniam, zrozumiecie dlaczego. Nie jest to prosta opowieść – porusza tematy, przez które brnie się bardzo ciężko, szczególnie jeżeli jest się osobą wysoko wrażliwą. Nie jest ona też prosta w odbiorze bo początkowy, tak jak już wielokrotnie wspominałam “chaos” – potrafi zagubić w sobie czytelnika i go przytłoczyć. Moim zdaniem jednak nie ma innej drogi, aby tak genialnie przedłożyć temat “demonów” o których tu mowa.

 Do książki podeszłam “na chłodno” – nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań. Godziłam się z tym, że nawet mogę się nie zachwycić, gdyż gdzieś czytałam, że posiada przebłyski fantastyki, a ja jakoś… niespecjalnie się z nią już lubię. Czy tę historię można zakwalifikować do fantasy? Hah… Zależy co macie na myśli wspominając ten gatunek. Uważam, że i owszem, trochę można ale nie wpasowuje się ona w żaden fantastyczny motyw, o którym teraz zapewne myślicie 😉 Wiem, że dużo osób zaglądających na moje konto nie przepada za fantasy – proszę, dajcie szansę tej książce, bo zakończenie… nie ma nic wspólnego z tym, co już znacie. Wręcz przeciwnie – jest szare, przytłaczające i… Rozbije was psychicznie. Gdybym miała zakwalifikować tę książkę na siłę do jakiejś szufladki, odłożyłabym ją do tej z plakietką “horroru psychologicznego”.

Gdzieś kiedyś napisałam, że książki są sztuką, jeżeli wzbudzają w nas emocje, także te negatywne – powodują strach, niepokój, rozbicie emocjonalne… Współczucie. Podczas gdy zaczynałam już rozumieć, co jest motywem przewodnim “Bezmiłości” odczuwałam cały wachlarz emocji. Początkowy “chaos” tej opowieści jeszcze nigdy nie miał więcej sensu, a idąc tym tropem dalej – nie wyobrażam sobie innego stylu opisania tej historii. Tutaj chylę czoła w kierunku autora – za research przy opisywaniu przeżyć i myśli bohatera, za znajomość tak bolesnego i ciężkiego tematu jakim jest motyw przewodni książki i za piękny język. I w końcu za to, że mogłam zostać poruszona jakąś historią tak bardzo, że chce grzebać dalej w tym temacie.

Jedna odpowiedź do „„Bezmiłość” – Marek Zychla”

  1. Awatar A WordPress Commenter

    Hi, this is a comment.
    To get started with moderating, editing, and deleting comments, please visit the Comments screen in the dashboard.
    Commenter avatars come from Gravatar.