Sięgając po “House of Cotton” sądziłam, że będzie mi dane zakosztować ponownie gatunku “Southern Gothic,” który zaczynam darzyć coraz większą sympatią. Byłam pewna, że będzie to lektura szybka, przyjemna i niewymagająca, której główne zadanie to dostarczenie wielbicielom horroru miłej rozrywki. Monica Brashears stworzyła jednak powieść tak skrajną, dziwną, smutną i przerażającą na wiele sposobów, że absolutnie nie jestem w stanie przypisać jej tylko do jednego gatunku.
“Dom Pogrzebowy Cottona” to niesamowicie odświeżająca i oryginalna historia – zwłaszcza jak na nasz polski rynek wydawniczy. Sam blurb okładkowy intryguje i nieco szokuje – będziemy bowiem poznawać losy młodej dziewczyny, która ze względu na swoją samotność i brak środków postanawia.. Zostać modelką w domu pogrzebowym. Magnolia po śmierci jej jedynej bliskiej osoby – babci, zdaje się myśleć, że w końcu jej los się odmieni – zapłata jaką proponuje jej Pan Cotton jest… po prostu ogromna. Dziewczyna mogłaby w końcu związać koniec z końcem, przestać oglądać się za siebie a przede wszystkim uciec. Uciec od zła, które otaczało ją już od dziecka i wciąż depcze jej po piętach, nie dając chwili wytchnienia.
Już na samym początku nasuwało mi się pytanie, dlaczego nastolatka chciałaby się zatrudnić w takim miejscu? Finanse – to zrozumiałe, ale ile znamy młodych dziewcząt, które mając jako taką płatną pracę, zgodziłyby się pójść do domu pogrzebowego do którego zaprasza pewien podejrzany mężczyzna, oferując zarobek? Odpowiedź zaczęła mi się powoli nasuwać gdy poznawałam myśli Magnolii, towarzyszące jej podczas wcielaniu się w swoją rolę – nie mówię tutaj jednak wyłącznie o pracy. Jej całe życie bowiem, naznaczone tak wieloma traumami, wykorzystywaniem i cierpieniem, odciska na jej psychice coś, co możemy znać dzisiaj pod pojęciem “zespołu depersonalizacji-derealizacji.” Dziewczyna “dzięki” temu, jest w swojej pracy wybitna – potrafi wcielić się dosłownie w każdą z narzuconych jej ról – snobkę z wyższych sfer czy też aktorkę filmów porno: “Jestem szczotką do włosów, która rozplątuje kołtuny. Jestem szczotką do włosów. Nie przeszkadza mi samotność.” Przy każdym zleceniu, przy każdym wspomnieniu z nieszczęśliwego dzieciństwa czy też podczas zderzenia z okrutną rzeczywistością, w której np. dziewczyna widzi jak najbliższa z jej osób dogorywa na narkotykowym haju, pojawia się negowanie własnych emocji i odczuć – dzięki temu to, czego bohaterka doświadcza, w jej mniemaniu nie jest realne. Inną interpretacją którą mam na ten temat jest też myśl o tym, że dziewczyna idealnie czuje się w domu śmierci bo sama jest już… Martwa – kompletnie pozbawiona szczęścia i nadziei, które zostały jej odebrane przez innych ludzi – także tych, na których powinna móc polegać najmocniej. Pamiętajcie jednak, że to wyłącznie moja analiza – nie doszukałam się niczego podobnego w internecie, więc nie mogę potwierdzić moich małych dywagacji.
Kolejnym ciekawym tematem do rozmyślań psychologicznych jest seksualność głównej bohaterki. Już na samym początku dowiadujemy się o upodobaniach Magnolii do przypadkowego, nieco brutalnego seksu. Skąd takie zachcianki u młodej dziewczyny? To czysta chęć dominacji, zranienia mężczyzn i ich wykorzystania do osiągnięcia własnej przyjemności. Nie jest to moim zdaniem żaden fetysz, a chęć… odwrócenia ról i przejęcia kontroli. Dlaczego bohaterka pragnie tego typu fizyczności i chce być przysłowiową “górą,” dowiecie się sami, czytając o jej losach z przeszłości: “- Nie ma upiorów ani zjaw. (…) Są tylko mężczyźni, którzy chętnie przydybią kobietę samą.” W książce ważnym motywem jest również macierzyństwo. Poznamy losy kobiet, które zawiodły jako matka na całkowicie inne sposoby. Zagłębimy się również w historię bohaterki, która odmówiła zostania nią, by później szukać tej roli niezdarnie na siłę. Opisywane wydarzenia wzbudziły we mnie tak wiele frustracji, złości i smutku, że nawet teraz, gdy piszę tę krótką opinię czuję w sobie wciąż tą samą falę emocji.
“Dom Pogrzebowy Cottona” to książka… szalona. Autorka stworzyła nietuzinkowy, oryginalny pomysł na fabułę historii grozy w klimacie “Southern Gothic,” podrasowując ją tak dużą skalą problemów psychologicznych, ludzkich patologii, turpizmu i skrajności, że nie sądzę abym mogła o niej zapomnieć.
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Mova.
Dodaj komentarz