„Morderstwo u kresu świata” – Stuart Turton

Wyobraź sobie świat po końcu świata. Poza jedną wyspą – nie ma nic. Ludzkość została unicestwiona przez morderczą mgłę, która pochłonęła cały glob. Jedynie 122 mieszkańców i trójka naukowców przetrwało, żyjąc w pozornie idyllicznym zakątku, gdzie wszystko działa według ustalonych zasad. Ale kiedy jeden z naukowców zostaje brutalnie zamordowany, a system ochronny wyspy zaczyna zawodzić, ich raj zmienia się w koszmar.

Tik-tak: 92 godziny do zagłady

Turton serwuje czytelnikom kolejną niezwykle ambitną i nietypową powieść – tym razem łączącą elementy thrillera, science fiction, klasycznej zagadki detektywistycznej i gry psychologicznej. Mamy tu również wszystko, czego można oczekiwać od rasowego kryminału: zamkniętą społeczność, ograniczoną liczbę podejrzanych, brak świadków i detektywa-amatora zdeterminowanego, by dotrzeć do prawdy. Ale mamy też coś więcej – zagładę wiszącą w powietrzu – dosłownie i w przenośni.

Nie wszystko złoto, co się świeci

Wyspa z początku jawi się jako utopia – wspólnota, gdzie wszyscy współpracują, przestrzegają zasad i żyją w zgodzie. Ale jak to bywa z perfekcyjnymi miejscami – coś musi być nie tak. Z biegiem fabuły pojawiają się niepokojące sygnały, sekrety, przemilczenia, nocne zjawiska, których nikt nie chce wyjaśnić. Czytelnik szybko zaczyna rozumieć, że to miejsce, choć pozornie bezpieczne, skrywa znacznie mroczniejsze tajemnice niż się wydaje.

Morderstwo jako katalizator

Zabójstwo jednego z bohaterów staje się punktem zwrotnym powieści. Uruchamia dramatyczny wyścig z czasem, w którym każda minuta przybliża mieszkańców do końca. W dodatku – i tu pojawia się mistrzowski chwyt Turtona – system ochronny wymazuje wszystkim pamięć z nocy morderstwa. Oznacza to, że sprawca nie tylko ukrywa się pośród mieszkańców – on sam może nie zdawać sobie sprawy, że zabił. To zabieg, który nie tylko podsyca napięcie, ale też podważa zaufanie do każdego bohatera.

Forma i tempo – powolne budowanie, dynamiczne zakończenie

Pierwsza połowa powieści to mozolne wprowadzanie w świat, przedstawianie bohaterów i zasad rządzących ich mikrospołecznością. Może wydawać się wolna, ale to celowy zabieg – pozwala czytelnikowi wniknąć głęboko w strukturę wyspy i przygotować się na zaskakujące zwroty akcji w drugiej połowie, gdzie tempo zdecydowanie przyspiesza. Im więcej wiemy, tym mniej jesteśmy pewni czegokolwiek. Turton konsekwentnie igra z naszymi założeniami, prowadząc nas przez meandry prawdy i pozoru.

Podsumowanie: nieprzeciętny kryminał z duszą

Morderstwo u kresu świata” to książka niecodzienna. To kryminał, który stawia pytania o tożsamość i granice prawdy a zarazem powieść sci-fi, która osadza intrygę w scenerii końca świata. To powieść o tym, że nawet w najdoskonalszym społeczeństwie czai się chaos – wystarczy jedynie iskra, by go uwolnić.

Dla fanów klasycznych zagadek z nowoczesnym twistem, dla miłośników książek z klimatem, dla tych, którzy lubią być zaskakiwani – gorąco polecam. Stuart Turton po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać nie tylko z pomysłem, ale i z rozmachem.

/współpraca z Wydawnictwem Albatros