Anna Bailey udowadnia, że potrafi pisać historie, które nie tylko angażują czytelnika, ale też zostają w pamięci na długo. Tamte dzikie dni to powieść na pograniczu thrillera i southern gothic – duszna, hipnotyzująca, pełna brudu i piękna jednocześnie. To nie jest lektura, którą czyta się dla samej zagadki kryminalnej. To przede wszystkim opowieść o winie, żalu i niemożności pogodzenia się z przeszłością.
Miasteczko, w którym nie ma miejsca na innych
Jackknife, Luizjana – gorące, wilgotne, pełne komarów i gnijących bagien miasteczko, gdzie każdy zna każdego, a łatka „innego” przykleja się na całe życie. W centrum historii stoi rodzina wyrzutków, żyjąca z polowań na aligatory, od zawsze traktowana przez społeczność jak dzikusy. Kiedy Cutter Labasque zostaje znaleziona martwa w bagnie, nikt zdaje się tym szczególnie przejąć. „Samobójstwo” – mówią. Sprawa zamknięta.
Powrót, który otwiera stare rany
Jedyną osobą, której ta śmierć nie daje spokoju, jest Loyal May – dawna przyjaciółka Cutter. Dziesięć lat wcześniej uciekła z Jackknife, zostawiając po sobie rany, których nigdy nie udało się zabliźnić. Teraz wraca, by zająć się chorą matką, i trafia w sam środek sprawy, której nikt w miasteczku nie chce drążyć. Dla Loyal to jednak coś więcej niż dziennikarski obowiązek. To próba odkupu, zadośćuczynienia, zmierzenia się z własną przeszłością.
Duszne bagna i duszne sekrety
Bailey prowadzi historię powoli, warstwa po warstwie odsłaniając to, co gnije pod powierzchnią – nie tylko w mętnych wodach bagien, ale też w ludziach, którzy od lat pielęgnują swoje urazy i tajemnice. Bracia Cutter – Beau i Dewall – to postacie, które na długo zapadają w pamięć. Jeden zagubiony w narkotykach i żałobie, drugi – agresywny, nieprzewidywalny, trzymający rodzinę żelazną ręką. To właśnie między nimi, między lojalnością i nienawiścią, kryje się prawda o tym, co naprawdę wydarzyło się w tamte dzikie dni.
Proza, która tętni atmosferą
Styl Bailey jest bardzo sugestywny – pełen obrazów lepkości powietrza, dźwięku świerszczy i ciągłego poczucia zagrożenia. Bagna Luizjany nie są tutaj jedynie tłem, ale żywym organizmem, niemal równoprawnym bohaterem. Ten świat wciąga i nie puszcza – czytelnik czuje ciężar powietrza, słyszy chlupot wody i niemal fizycznie odczuwa klaustrofobię Jackknife.
Więcej niż thriller
Tamte dzikie dni to nie jest książka dla czytelników szukających prostych rozwiązań i spektakularnych zwrotów akcji na każdej stronie. To historia, która rozwija się powoli, by uderzyć mocniej, kiedy najmniej się tego spodziewasz. To opowieść o etykietkach, jakie przypina mała społeczność – o tym, jak można być naznaczonym na zawsze i jak trudno się od tego odciąć. To także refleksja nad lojalnością – wobec przyjaciół, wobec rodziny, wobec samego siebie.
Podsumowanie
Anna Bailey stworzyła powieść, która przypomina Gdzie śpiewają raki, ale w znacznie mroczniejszej, cięższej odsłonie. To książka, która boli, ale jednocześnie zachwyca stylem i głębią. To thriller literacki najwyższej próby – pięknie napisany i niesamowicie wciągający.
Jeśli szukasz historii, która nie tylko pochłonie Cię kryminalną intrygą, ale też każe spojrzeć w oczy winie, stracie i pamięci, Tamte dzikie dni mogą sprostać Twoim oczekiwaniom.

/Post powstał we współpracy z Wydawnictwem Albatros